Do pociągu relacji Marrakesz-Rabat wsiadamy gdzieś koło 10-tej rano. Bilety kupujemy bez problemu w kasie na dworcu, zaskoczeni szybką i sprawną organizacją. Z plecakami człapiemy w stronę naszego peronu, by po chwili wsiąść do pociągu. Czeka nas teraz 4-godzinna podróż do stolicy Maroka.
Co ciekawe, nasz marokański przyjaciel, a także jego znajomy, odradzali nam wizytę w Rabacie, jakoby miało by to być miasto nudne i mało interesujące. Usłyszeliśmy, że nic, prócz jednego lub dwóch zabytków tam nie ma i w rzeczywistości nic się tam nie dzieje. Postanowiliśmy to sprawdzić, w końcu i tak musieliśmy przemieszczać się na północ, a sami byliśmy ciekawi jak stolica Maroka prezentuje się naprawdę.
Po dość wyczerpującej podróży (bynajmniej nie z powodu warunków, lecz za sprawą ślicznej dziewczynki, która przejęła władzę absolutną w naszym małym przedziale) wreszcie docieramy na miejsce. Spacerkiem dochodzimy z dworca na medynę, podziwiając przy tym dość nowoczesne i eleganckie zabudowania głównej ulicy – Avenue Mohammed V. Po dotarciu na medynę rozpoczynamy poszukiwania hostelu – po kilku próbach, błądząc w deszczu, znajdujemy w końcu ten właściwy i z ulgą wrzucamy do pokoju swoje plecaki. Czas odkryć oblicze Rabatu.
RABAT
Spośród czterech sułtańskich miast (Marrakesz, Fez, Rabat, Meknes) najwięcej emocji wzbudzają głównie Marrakesz i Fez, a Rabat – mimo, że pełni rolę stolicy Maroka – zdaje się pozostawać w ich cieniu. Dlaczego? Rabat to miasto znacznie bardziej spokojne, nowoczesne, zbliżone do kanonu miast europejskich. Nie bez powodu Rabat to miasto o dostojnej atmosferze – od 1956 roku pełni funkcję stolicy państwa oraz siedziby rządu Królestwa Maroka, jest także ważnym ośrodkiem politycznym, administracyjnym czy handlowym. Prócz starej części (medyny) znajduje się tu także nowe miasto z nowoczesnymi i rozległymi ulicami handlowymi, dzielnicą rządową, odrębną dzielnicą z Pałacem Królewskim oraz wieloma reprezentacyjnymi budowlami. Nazwa miasta wywodzi się z arabskiego słowa „ar ribat” oznaczającego twierdzę. Nad samym Oceanem Atlantyckim i portem góruje piękna zabytkowa kasba (twierdza), która stanowi element XII-wiecznych fortyfikacji. Grube i wysokie mury dominujące nad miastem widać z każdej strony.
Jeżeli chodzi o zabytki Rabatu to, jak się okazuje, pod względem ich liczby i klasy nie ustępuje pozostałym ważnym miastom. Warte odwiedzenia miejsca znajdują się nie tylko na starej medynie, ale także w nowym mieście i w południowej części. Niestety zabrakło nam czasu na zobaczenie ich wszystkich. Rabat to duże miasto, które zamieszkuje ponad 600 tysięcy mieszkańców, a wliczając małe miasteczko po drugiej stronie rzeki (Sale), liczba ta wzrasta do 1,5 miliona, co czyni Rabat drugą pod względem wielkości aglomeracją Maroka.
Popołudnie i wieczór minęły nam na spacerze po medynie i błądzeniu w uliczkach. Pogoda niestety nie chciała z nami współpracować i deszczowy nastrój utrzymywał się przez jakiś czas. Chcąc poznać wieczorny klimat miasta, udaliśmy się do wschodniej części medyny – nad port i do kasby. Spędzając poprzedni wieczór jeszcze na ruchliwym i tętniącym życiem Placu Dżemaa el-Fna byliśmy w Rabacie dosyć zagubieni. Cicha i spokojna nocna atmosfera doskwierała nam silnie przez cały wieczór. Na uliczkach medyny, która w marokańskich miastach jest sercem i centralnym punktem toczącego się życia mieszkańców, o tej porze nie było prawie nikogo. Rozczarowani tym spokojem i ciszą spacerowaliśmy dalej w poszukiwaniu ruchliwego placu. Doszliśmy aż do portu, gdzie po raz pierwszy usłyszeliśmy ocean. Atlantyk szumiał głośno już pod samymi murami kasby. Weszliśmy na tereny tej dawnej fortyfikacji, w której murach żyje dziś część mieszkańców Rabatu. Na końcu kasby znajduje się rozległy taras, z którego można podziwiać panoramę całego miasta. Nocą oświetlone zabudowania i ulice Rabatu wyglądały imponująco, a fale, które w dole obijały się o brzegi, sprawiały, że nie mogliśmy się doczekać, aż rano wrócimy tu z powrotem.
Mimo wszystko, atmosfera Rabatu znacząco kontrastuje z tą, którą znajdziemy w Marrakeszu, czy Fezie. Są to miasta o zupełnie odmiennych charakterach – Marrakesz to kulturowy tygiel, chaos i energia, Fez to skomplikowany labirynt i wiekowa atmosfera, Rabat zaś to połączenie starości z nowoczesnością, spokój i czar. W każdym z tych miast czeka nas zupełnie co innego, i tak jak w Marrakeszu medyna rzeczywiście tętni życiem w każdy możliwy sposób, tak w Rabacie tej dzikości i egzotyki w takim stopniu nie znajdziemy.
Rabat ujmuje jednak czym innym. Przekonaliśmy się o tym następnego dnia, którego to przywitała nas ciepła, słoneczna pogoda. Od razu chciało się wcześniej wstać. Dzień rozpoczęliśmy od aromatycznej kawy Nous Nous w lokalnej kawiarni, gdzie znaleźliśmy się w towarzystwie samych mężczyzn, kontemplujących uliczny ruch i prowadzących zawiłe rozmowy.
PLAŻA I OCEAN ATLANTYCKI
Następnie udaliśmy się w stronę kasby, na pierwsze spotkanie z plażą i oceanem, Chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda tutejsza nadmorska zabudowa oraz port, który ciągnął się nieopodal. Droga nad oceanem prowadziła nas wzdłuż położonej na wzgórzu kasby, by następnie po minięciu jej murów ukazać przed nami malowniczy widok na muzułmański cmentarz położony po drugiej stronie na wzniesieniu. Tysiące kamiennych wystających nagrobków skierowanych w stronę Mekki lśniło w słońcu i pięknie komponowało się ze skalistym wybrzeżem Atlantyku. Obok, po lewej stronie wznosiła się latarnia morska, po prawej roztaczała się panorama na zatokę, w której pływali surferzy, a za nimi widok na pobliskie miasto Sala. Krajobraz był magiczny.
Po zejściu w dół, prowadzącą nas drogą, znaleźliśmy się w końcu nad samym brzegiem oceanu. Woda była niespokojna, pozornie niskie fale piętrzyły się i uderzały o kamieniste brzegi deptaku wchodzącego w głąb oceanu. Spacer deptakiem okazał się prawdziwą rozrywką. Przez kilkadziesiąt minut uciekaliśmy przed falami, które z każdej strony pojawiały się znienacka i atakowały przechodniów. Bawiliśmy się jak dzieci. Dotarliśmy wreszcie na skraj deptaku, skąd podziwialiśmy widok na bezkresne wody oceanu. Z powrotem, nauczeni doświadczeniem z falami, szliśmy już dość pospiesznie 🙂 Nad samą plażą znajdowało się kilka kawiarenek, stoliki porozstawiane na zewnątrz pozwalały na delektowanie się pogodą i widokami dookoła.
Mury kasby
Muzułmański cmentarz nad brzegiem oceanu
Nagrobki skierowane w stronę Mekki
Kasba od strony plaży
Postanowiliśmy wspiąć się z powrotem na kasbę i taras widokowy, który odwiedzaliśmy poprzedniego wieczora. Po drodze, nawet nie wiemy dokładnie kiedy, dołączył do nas pewien miły Marokańczyk i od słowa do słowa uznaliśmy, że spacerujemy dalej razem. On też akurat wybrał się tego pięknego dnia nad zatokę i postanowił oprowadzić nas po okolicy. Dzięki niemu odwiedziliśmy kilka ładnych miejsc i zjedliśmy wspólnie obiad.
KASBA
Sama kasba to element fortyfikacji obronnych miasta o murach 8-10 metrów wysokości i 2,5 metra grubości. Jego nazwa wywodzi się od wojowniczego plemienia Udaja, którzy walczyli dla marokańskich sułtanów. Kasba to plątanina małych i wąskich uliczek o biało-niebieskim zabarwieniu. Nawet okiennice komponują się kolorystycznie z biało-niebieską zabudową. Wzdłuż kasby biegnie niewielka ulica z małymi sklepikami, galeriami i warsztatami rzemieślniczymi. Kończy się ona przy Platformie Sygnałowej, czyli wspomniany wcześniej tarasie widokowym.
Platforma powstała w XVIII wieku w celu zwiększenia kontroli nad ujściem rzeki Bu Rakrak do oceanu. Podobno kiedyś na rzece znajdowała się mielizna, która blokowała duże statki handlowe i powodowała, że stawały się one łatwym łupem dla piratów i bandytów. Z tarasu widokowego kasby rozpościera się panorama całego miasta. Po zachodniej stronie widać latarnię i muzułmański cmentarz, na północy deptak, plażę i ocean, a na wschodzie rozpościera się widok na rzekę Bu Rakrak, która wpada do Atlantyku. Za rzeką górują zabudowania miasta Sala. Na południe od kasby ciągnie się nadbrzeżny port z malowniczymi statkami i łódkami oraz deptakiem. Za portem znajdują się dwa ważne zabytki, do których później się skierujemy: Wieża Hassana i Mauzoleum Mohammeda V. Spacerując kolejnymi krętymi uliczkami kasby natrafiamy na orientalną kawiarnię z pięknymi widokami na rzekę Bu Rarak oraz pobliską Salę. Tuż obok kawiarni znajduje się też Ogród Andaluzyjski, który na chwilę odwiedzamy. Rośnie tu dużo egzotycznych roślin i krzewów, w tym oleandry i drzewka pomarańczowe.
Biało-niebieskie uliczki kasby
Ogród Andaluzyjski
PORT
Na południe od Kasby Al- Udaja rozciąga się port miejski wraz z deptakiem. Wzdłuż brzegu rzeki Bu Rarak znajdują się liczne statki i kolorowe łódeczki o charakterystycznej błękitnej barwie. Kilkudziesięciometrowym deptakiem spacerują przechodnie, a zaraz po prawej mieści się pas kawiarni i restauracji z widokiem na wodę i okoliczne zabudowania.
WIEŻA HASSANA I MAUZOLEUM MOHAMMEDA V
Port prowadzi nas do dwóch znanych i ważnych zabytków. Znajdują się one na rozległym kompleksie, którego wejścia strzeże honorowa warta na koniach. Zwłaszcza jeden z zabytków widoczny jest już z daleka i niemal z każdego miejsca – ciemny prostopadłościan wznoszący się pośrodku placu to Wieża Hassana. Uważana jest za symbol stolicy i jeden z najważniejszych jej zabytków. Wieża Hassana jest nieukończonym minaretem meczetu, który miał tu powstać w XII wieku z rozkazu sułtana. Meczet miał być drugim co do wielkości (po Wielkim Meczecie w Samarze w Iraku) największym meczetem na świecie. Kompleks miał być rzeczywiście ogromny. Planowo miał zajmować powierzchnię około 185 x 140 metrów, miał posiadać aż 16 bram wejściowych, salę modlitewną opierającą się na ponad 300 kolumnach i ponad 100 filarach. Meczet miał pomieścić jednorazowo 50 tysięcy wiernych. Po śmierci sułtana zaniechano jednak budowy tego kosztownego kompleksu. Po trzęsieniu ziemi w XVII wieku do dziś zachowała się jedynie masywna Wieża Hassana (dawny minaret) oraz liczne niskie kolumny na rozległym placu, gdzie miał powstać meczet. Ten rozległy plac, na którym znajdują się dziś Wieża Hassana oraz Mauzoleum Mohammeda V to właśnie sala modłów meczetu. Wieża Hassana pierwotnie miała być dwukrotnie wyższa – dziś ma 44 metry wysokości, a także 16 metrów szerokości. Ściany zdobione są bogatymi rzeźbieniami i ornamentami, a każda z nich jest inna.
Naprzeciwko Wieży Hassana, po drugiej stronie placu, znajduje się Mauzoleum Mohammeda V. Na 3,5 metrowym podwyższeniu stoi kompleks złożony z niewielkiej świątyni i oraz mauzoleum. Do Mauzoleum Mohammeda V wchodzi się po schodach, a przed wejściem z każdej strony stoi wartownik odziany w tradycyjny strój (jak przeczytałam – biały latem, czerwony zimą). Do głównego pomieszczenia, gdzie znajduje się grobowiec króla Mohammeda V nie wolno schodzić, ale można je zobaczyć w całości z galerii widokowej. Całe mauzoleum zostało zaprojektowane przez wietnamskiego architekta, a zrealizowane przez najwybitniejszych marokańskich artystów. Jest ono uważane za jedno z najpiękniejszych współczesnych budowli architektury islamskiej. Mauzoleum zbudowano w stylu tradycyjnej kapliczki. Wnętrze grobowca zdobi niezwykła kopuła wykonana z drewna i pokryta złotem. Ściany mauzoleum są bogato zdobione rzeźbieniami z drewna, elementami gipsowymi, złotymi i srebrnymi, a także płytkami mozaikowymi.
Grobowiec króla Mohammeda V
Nasz czas w Rabacie powoli się kończył i musieliśmy udać się w dalszą podróż. Po obiedzie zawędrowaliśmy prosto na dworzec, by złapać pociąg do naszego kolejnego przystanku – Fezu. Czekały nas teraz dwa dni w tym zabytkowym, najstarszym marokańskim mieście. Gęsta medyna i labirynt uliczek, w którym każdy musi się zgubić, to podobno ewenement na skalę całego kraju.
Pogoda chyba szybko się zrehabilitowała, bo zdjęcia są piękne:)
ach, pogoda wynagrodziła wszystkie wcześniejsze zawody i smutki! jeszcze nad taki oceanem ;)) dzięki!